Jestem super Mamą, super Tatą bo chcę!

Jestem super Mamą, super Tatą bo chcę!

Autor: Wioletta Przenniak-Cołta , wtorek, 16 luty 2016 12:00

Mieliśmy być super rodzicami, ale chyba sobie odpuścimy bo nam nie wychodzi

Słyszymy wiele cennych rad, uwag jak to można lepiej, inaczej, jak to nam nie wychodzi. Te rady znajomych czy krytyka bliskich wcale nam nie pomagają. Trąbienie o granicach, konsekwencji bywa nużące i coraz bardziej abstrakcyjne. Musimy dziecku sto razy powtarzać, przypominać i wskazywać, że „masz zrobić to i tamto”. A nasze dziecko jakby na przekór.

To co przychodzi nam do głowy to, że świetnie nami manipuluje, robi nam na złość, testuje … itd.

Reagując odruchowo, bez analizy, zatrzymania się, często pociągamy lawinę zaskakujących zachowań. Możemy mieć przez to jeszcze większe wrażenie i przekonanie o złośliwości naszego malucha. Stwierdzamy, że żadne rady nie działają w przypadku naszego dziecka, że w naszym przypadku się nie da, jest po prostu beznadziejnie. A może to my jesteśmy beznadziejni? Zaczynamy obwiniać dziecko, siebie, ekspertów i tracimy motywację do codziennych negocjacji, poszukiwania lepszych rozwiązań i tak naprawdę ciężkiej –choć nieraz radosnej i satysfakcjonującej- roboty jaką jest wychowywanie. Czujemy się bezradni, i często także zniechęceni.

W tym wszystkim bywa, że często nie zastanawiamy się o co tak naprawdę chodzi naszemu dziecku. Staramy kierować się tym co mówią kolejne już poradniki - ktoś kazał być konsekwentnym, a ktoś polecił przeczekać. I choć czujemy się z tym coraz gorzej brniemy. Czasem jednak przychodzi dzień, w którym się coś wydarza i zmusza nas do zatrzymania się. Dla niektórych rodziców to słowa „nie kocham cię”, „wolałabym być w domu dziecka”, „wolałabym nie mieć rodziców”, a dla niektórych cisza, dziecko, które nie podchodzi, nie opowiada, jakby się przed nami gdzieś ukryło.

I nagle wszystko jakby na chwilę się zatrzymuje. Zastanawiam się czy jest możliwa bliska relacja z dzieckiem bez tej chwili refleksji? Im dłużej jestem matką, wydaje mi się, że nie, i im więcej pracuję z innymi rodzicami utrwalam się w tym przekonaniu.

Dlatego też, by w pędzie życia codziennego, nadmiaru obowiązków domowych, zawodowych i innych pragnień nie poddać się w drodze do budowania dobrej relacji z naszymi dziećmi warto się zatrzymać. Zatrzymać by zrozumieć siebie i drugiego człowieka – nasze dziecko. By odnaleźć się w gąszczu rad i ocen, by zbudować swoją pewność rodzica i zaufanie do samego siebie.

Bruno Bettelheim, autor książki „Wystarczająco dobrzy rodzice. Jak wychowywać dziecko” zwraca uwagę na kilka istotnych spraw:

- należy unikać myślenia, iż istnieją jakieś dobre rozwiązania, zanim starannie zbadamy całą sytuację z punktu widzenia każdego z uczestników relacji.

- dopóki nie zrozumiemy własnego postępowania, nie powinniśmy interpretować zachowań swojego dziecka. - gdy postaramy zrozumieć samych siebie w kontekście danej sytuacji, to nasz sposób rozpatrywania rzeczy, jak również nasze zachowanie mogą się zmienić

- jeśli nie jest możliwe postępowanie zgodnie z tą regułą, zwłaszcza gdy sytuacja zmusza do natychmiastowego działania, trzeba skoro tylko wróci spokój, opadną emocje, przeanalizować własne myśli, przyczyny własnych zachowań, a następnie wysondować co na ten temat myśli dziecko

- korzystne jest, gdy dorosły sam zastanawia się nad sytuacją i osobiście odkrywa, jakie czynniki wchodzą w grę

Przyjęcie tych wskazówek pozwala uzmysłowić sobie, dlaczego tamta czy inna rada nie zadziałała. Może się okazać, że pomimo tego, że może była dobra, nie była adekwatna dla tej naszej konkretnej sytuacji. Chcemy interpretować zachowania dziecka, ale zastanówmy się co takiego pozwala nam myśleć, że zrozumiemy czym kieruje się drugi człowiek-nasze dziecko, jeśli nie potrafimy określić potrzeb własnych w danej sytuacji. A może warto pozbyć się wymówki, że wszystko dzieje się nagle i dlatego się nie da?

W moim odczuciu jeszcze jedną z najbardziej pomocnych zasad jakie autor zachęca by przyjąć, jest zasada stanowiąca też bazę pracy coachingowej mianowicie, że „cokolwiek robi dziecko, to wierzy ono – nie zawsze mając rację – że to, co robi czy zamierza robić, jest dla niego najlepszym sposobem postępowania w takiej czy innej sytuacji”

Z tym założeniem łatwiej popatrzeć na dziecko z ciekawością i szacunkiem, łatwiej też odnaleźć najlepsze rozwiązanie dla trudnych sytuacji. Rozwiązanie uwzględniające dobro obu stron - rodzica i dziecka.

Patrzenie oczami dziecka i zrozumienie sytuacji z jego punktu widzenia wcale nie jest takie łatwe jak się wydaje. Wiele razy rodzice podczas pracy coachingowej mówili „nigdy tak na to nie patrzeliśmy”.

Jeśli ten artykuł zainspirował Cię, masz ochotę zatrzymać się i skorzystać ze wsparcia coacha zapraszam Cię na gratisową konsultację.

Wioletta Przenniak-Cołta- akredytowany coach ACC

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., tel. 601 55 89 53

Zapraszam też na szkolenie

Jak rozumieć płacz dziecka – zachcianka czy potrzeba

 
\