Ojcostwo od podszewki

Ojcostwo od podszewki

Autor: Janusz Czarnota , poniedziałek, 06 styczeń 2020 17:24

Stereotypowe podejście, że za wychowanie i dobro dziecko odpowiada tylko matka odeszło już w zapomnienie. Co więcej ojcowie coraz częściej chcą nie tylko być obecni w życiu swojego potomstwa, ale również edukować się w zakresie rodzicielstwa. Dlatego też chętnie uczęszczają do szkoły rodzenia, gdzie mogą zdobyć cenną wiedzę. A jakie wyciągają z niej wnioski? Przekonajcie się sami, czytając artykuł jednego z absolwentów Szkoły Rodzenia Miś Kuleczka.

Ojcostwo – kolejna rzecz, w której jestem żółtodziobem. Zero doświadczenia, niewiele teorii, ale zdecydowałem się na to mimo wszystko. Jako facet chcę podołać zadaniu i akceptuję wyzwanie. Przygotowuję się do tego jak najlepiej potrafię i pragnę stworzyć warunki dla nowego przybysza jak najlepiej odpowiadające własnym standardom. Każdy z nas ma inny pogląd na to, co jest dobre, a co jest złe. Inny, nie znaczy lepszy czy gorszy, jest on po prostu nasz.

Wszyscy mają pewne obawy, zarówno przed porodem, jak i po. Zadaję sobie parę pytań, czego się obawiam, ale życie nauczyło mnie, że nie warto się obawiać. Obawy nic dobrego nie wnoszą. Jednak to, że się nie obawiam, nie znaczy, że się nie przejmuję. Gdyby tak było, nie czytałbym książek, nie rozmawiałbym z żoną, nie chodziłbym do szkoły rodzenia i nie rozwijałbym wiedzy na temat dzieci, ojcostwa, rodziny i małżeństwa. Każdy problem polega głównie na postrzeganiu danej sytuacji. Moim zdaniem największy problem tkwi w nazewnictwie sytuacji. „Nazywaj rzeczy po imieniu, a zmienią się w oka mgnieniu”, śpiewa Raz Dwa Trzy. Ja nazywam te „problemy”, wyzwaniami.

Moje wyzwania i chęć zdobycia większej wiedzy podzieliłem na dwie główne kategorie. Przed porodem i po porodzie.

Byłem bardziej podekscytowany, gdy przyszedłem do szkoły rodzenia tym, czego nowego i przydatnego się dowiem, niż przerażony, że nie wiem, czy dam radę.

W szkole rodzenia Miś Kuleczka poznałem standardy okołoporodowe, dowiedziałem się, co się dzieje z maluchem po porodzie, odkryłem, jaka jest rola ojca w czasie porodu, możliwe scenariusze samego porodu, warunki w szpitalu, itp. Wraz z wiedzą, rosła moja świadomość, a wraz ze świadomością, moja pewność siebie. Myślę, że mimo tej całej wiedzy, świadomości i pewności, praktyka będzie zupełnie inna od teorii, gdyż poród jest wciąż przede mną. Mimo błędów jakie popełniłem w czasie przygotowań, nie mogę się doczekać samego porodu. Z życia wiem, że żmudne, fatalne i pełne błędów przygotowania zazwyczaj kończą się wspaniałym wystąpieniem.

Pytania typu:

  1. Czy zdążę na czas do szpitala?
  2. Czy będzie nasz lekarz?
  3. Czy dam radę być wspierającym partnerem porodowym?
  4. Czy będę wiedział, co robić, jeżeli coś pójdzie nie tak?

 

są pytaniami naturalnymi. Rozmawiając ze znajomymi, właśnie takie mieli obawy, ale już po doświadczeniu porodu, zauważyli, że obawy te były niepotrzebne.

Sam poród, jaki by nie był, jest zaledwie wstępem do nowego rozdziału życia. Jak stworzyć nowego człowieka, który wniesie więcej dobra niż zła do naszego świata? Jak nauczyć, by był empatycznym, kochającym, pełnym zrozumienia i dobra człowiekiem? I co to w ogóle znaczy być dobrym? Definicji dobra jest pewnie tak wiele, jak metod wychowania i światopoglądów. Moją ulubioną jest definicja, o której przeczytałam w książce „Shantaram” G. D. Robertsa. Cokolwiek robimy, musimy zadać sobie jedno pytanie: czy gdyby wszyscy ludzie na świecie, by postępowali w ten sposób, to świat stałby się lepszy czy gorszy? Czy gdyby wszyscy trochę wolniej jeździli samochodem, to świat byłby lepszym, bezpieczniejszym miejscem dla naszych dzieci i nas samych, czy gorszym?

Co po porodzie?

Pytanie chyba jest oczywiste: czy dam sobie radę jako ojciec dziecka i jako mąż bądź partner? Myślę, że temat jest na tyle poważny, że powinienem bardziej sprecyzować własne oczekiwania i skomponować bardziej szczegółowe pytania. Wymyśliłem następujące, ale jeśli czytasz ten artykuł i masz jakieś inne, pisz śmiało.

  1. Czy dziecko będzie zdrowe?
  2. Czy będzie się dobrze rozwijać (psychicznie i fizycznie)?
  3. Czy zacznie ruszać nogą, ręką, mrugać oczami, słyszeć, widzieć i chodzić w odpowiednim czasie?
  4. Jaki jest ten odpowiedni czas?
  5. Kiedy powie „tata”?
  6. Czy zacznie mówić wystarczająco wcześnie?
  7. Czy będzie spać wystarczająco?
  8. Czy będzie jeść wystarczająco?
  9. Czy będę w stanie spędzić wystarczająco czasu z nim/nią?
  10. Czy będę stanowił dobry przykład?

 

Wszystkie te pytania tyczą się głównie dziecka i mnie. Jednak w rodzinie jest ktoś jeszcze o kogo należy zadbać. Mama. Teraz jej priorytetem stało się dziecko, a my pewnie zostaniemy odsunięci na dalszy plan, przynajmniej na najbliższe 18 lat, a może więcej. Więc aby zadbać o dziecko, mam plan zadbać o jego matkę, a w szczególności w pierwszych dniach po powrocie ze szpitala. Teraz do mnie należy zadbanie o dom, kuchnię i porządek. My, ojcowie, musimy nauczyć się bardzo trudnej techniki do opanowania, której (według mnie) brakuje całemu światu – musimy nauczyć się słyszeć i widzieć. Można słuchać, a nie słyszeć i patrzeć, a nie widzieć. Jeśli tę technikę opanujemy, myślę, że nasze żony i dzieci szybko zauważą i odwdzięczą nam się po stokroć swoją miłością. W ten sposób razem stworzymy wspaniałe warunki dla dziecka do dorastania i dla siebie samych do życia w miłości i szacunku, no i przynajmniej nasz mały świat również stanie się lepszym.

Życzę wszystkim tatom wytrwania we własnych postanowieniach i spełnienia ojcowskich celów. Pamiętajcie jednak, że cele bez planu działania są zaledwie marzeniami. A dobry plan, to już połowa sukcesu.

Autor tekstu: Janusz Czarnota

 
\